środa, 11 lutego 2009

przestrzeń publiczna a aktywizacja społeczna

Pożądana i oczekiwana przez ludzi porządkująca otoczenie rytmiczność przestrzeni nie wynika, jak chciał Platon, z proporcji i doszukiwania się analogii, lecz z rytmiczności ludzkiego kroku. – podstawowego „modułu” kontaktowania się z przestrzenią, podstawowego „słowa” w dialogu z otoczeniem. Architektura, która nie stymuluje ruchu, powoduje indyferentyzm i pasywność użytkowników. W najbardziej podstawowym wymiarze architektura jest „choreografią przestrzeni”.[1]

Czym były więc ateńskie procesje panatenajskie przedstawione na fryzie Partnenonu, jeśli nie wspólnym doznawaniem przestrzeni>? Uczestnicy procesji wspinajac się na wzgórze Akropolu, na szczytowej świątyni dostrzegali samych siebie w rzeźbach zestawiających obywatlei z greckimi bogami[2]. Takie dowartościowanie każdego z obywateli połączone z aktywną adoracją roztaczającej się wokół panoramy miasta było doskonałym sposobem wytwarzania więzów emocjonalnych z miastem, wzmacniania identyfikacji z nim i aktywizacji wobec wzmożonego w ten sposób poczucia lokalnego patriotyzmu.




[1] Ewa Kuryłowicz – Projektowanie uniwersalne, Centrum Badawczo-Rozwojowe Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych, Warszawa 1996, s. 24

[2] Richard Sennett - Ciało i kamień, Wydawnictwo Marabut, Gdańsk, 1996. Oryg.: Flesh and Stone. The Body and the City in Western Civilization, 1994, s. 32





W raporcie z Badań Rejonu PKiN w Warszawie przeprowadzonych przez Stowarzyszenie Miastosfera pod kierunkiem Joanny Szczepańskiej i Agnieszki Skorupki czytamy:


"Współcześni teoretycy mówią o kreowaniu przestrzeni publicznych jako demokratycznych miejscach tętniących życiem (Sorkin, Gehl). Aby przestrzeń stała się dla nas takim miejscem, musi mieć to "coś", co zachęci nas do zatrzymania się. Dobra przestrzeń publiczna powinna właśnie być takim demokratycznym miejscem, gdzie każdy obywatel chce i może się zatrzymać, usiąść, spotkać się ze znajomymi, ale też napotkać nieznajomych. Tylko w takich przestrzeniach powstaje społeczeństwo prawdziwie obywatelskie."



I zastanawiam się, skąd wzięło się u mnie to nawoływanie do demokracji, skąd czerpię swoje inspiracje.. i powracam myślami do mojego pierwszego wyjazdu za granicę - do Sztokholmu w wieku 7 lat i potem w wieku lat 14, gdzie po raz pierwszy w życiu zobaczyłem żywe ulice - pełne różnokolorowych ludzi, różnych ludzi, uśmiechniętych, ogarniętych odczuwalną swobodą. Być może polegała ona właśnie na tym, że w mieście nie tylko spieszyli się do swoich spraw.. ale po prostu w nim byli razem z innymi ludźmi?



Dzisiaj i wczoraj na ulicach Koszalina odkryłem mnogość plakatów potwierdzających przeświadczenie Prezydenta Mikietyńskiego o niektywności obywateli (patrz mój list do niego z dnia 22.12.08). Wykonała je Fundacja Nauka dla Środowiska, która jest w trakcie realizacji programu aktywizacji społecznej: Lokalna Agenda 21 dla Pomorza Środkowego (yeah!). Działania takie znajdują coraz szersze oparcie w dokumentach rządowych takich jak Program Operacyjny : Fundusz Inicjatyw Obywatelskich (spójny z Narodową Strategią Rozwoju) gdzie czytamy:
Ludzie często koncentrują się przede wszystkim na swoich własnych sprawach, a sprawy publiczne obchodzą ich coraz mniej. Aby umożliwić obywatelom aktywne uczestniczenie w życiu publicznym, trzeba stworzyć im odpowiednie warunki i wyposażyć ich w konkretne zasoby i umiejętności, które takie uczestnictwo umożliwiają.



Idąc dalej tropem teoretyków (tym razem socjologii), czytamy:

Miejsce jako zewnętrzny punkt odniesienia traci [więc] na znaczeniu w życiu jednostki. Przestrzenny wymiar działalności ludzkiej wiąże się za to coraz bardziej z refleksyjnym projektem tożsamości. Miejsce zamieszkania jednostki, w każdym razie od osiągnięcia przez nią dorosłości, jest kwestią skorelowanego z jej planami życiowymi wyboru. Oczywiście wszystkim tym procesom towarzyszą dialektyczne procesy przeciwne. Jednostki mogą aktywnie dążyć do zakorzenienia się z powrotem w jakimś miejscu. Niektóre z takich zabiegów, jak kultywacja poczucia wspólnotowej dumy, są być może zbyt mało wyraziste, by dać więcej niż namiastkę wyobrażenia o tym, jak było dawniej. Powodzenie w zakorzenieniu się od nowa zależy od tego, czy jednostce uda się dokonać niełatwego dzieła nierozdzielnego wplecenia własnych działań w kontekst konkretnego miejsca.[1]

Fizyczne Miejsce pozwalające zaistnieć behawioralnym potrzebom człowieka w życiu publicznym może sprzyjać wtórnemu ukorzenieniu poprzez zachęcenie do zatrzymania i poprzez sprowokowanie udziału w życiu społeczności. Aktywny udział w życiu społeczności zaczyna się od obserwacji innych ludzi, komentowania ich zachowań, i prowadzi do twórczego uczestnictwa w organizacji życia społeczności. Przykłady miast takich jak Kopenhaga, Sztokholm dowodzą, że nie ma sprzeczności pomiędzy wysokiej jakości przestrzenią demokratyczną a nowoczesnym społeczeństwem




[1] Anthony Giddens, Nowoczesność i tożsamość, PWN, Warszawa 2001, s. 201



3 komentarze:

  1. http://www.agenda21.koszalin.pl/

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeczytałem tego posta z zaciekawieniem. Chciałem zwrócić uwagę na jedną sprawę. Piszesz o potrzebie "stworzenia fizycznego miejsca ułatwiającego swoją materialnością przytrzymanie płynności nowoczesności". Nie sądzę, aby to było trafne postawienie problemu (być może problem tkwi w Twoim sformułowaniu myśli). W każdym razie, jeśli piszesz o 'przetrzymaniu płynnej nowoczesności' to brzmi to niezwykle reakcyjnie. Płynna nowoczesność w języku Baumana nie stanowi diagnozy dla jakiegoś chwilowego kryzysu, który przetrzymamy i będzie jak dawniej. Określenie to w ogóle nie jest diagnozą krytyczną, potępiającą. Jest wynikiem poszukiwania sposobów mówienia dla opisania współczesnego społeczeństwa (Bauman jest profesorem socjologii, a nie jakimś tam moralistą). Dlatego nie w tym rzecz, aby tę płynną nowoczesność przetrzymać, ale aby się w niej odnaleźć.
    pozdrawiam, artur

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki Arturze za bardzo konstrkutywny komentarz - szkice myśli przekują się na myśli.

    OdpowiedzUsuń