Lekkie i efektowne pawilony łączące przystanki tramwajowe z barami, kawiarniami i kioskami. Żoliborski plac może wyglądać jak place w Bazylei czy Zurychu - przekonuje Maciej Miłobędzki, architekt
Warszawskie przestrzenie publiczne - główne place i reprezentacyjne ulice - mają coś z "białej izby" wiejskich "willi" czy mieszczańskich nowobogackich salonów. Zaprojektowane sztywno i nieco na pokaz, niechętnie przyjmują objawy normalnego życia. Pokutuje ciągle socrealistyczna estetyka i sposób myślenia - "eleganckie" kamienne posadzki otoczone pseudozabytkami. W takim otoczeniu najzwyklejsze atrakcje wielkiego miasta wydają się dla wielu niestosowne. Pseudoelegancja pseudoluksusowych sklepów niedostępnych dla zwykłych mieszkańców, oddziały banków, restauracje z "frajerskimi" cenami to nowa rzeczywistość warszawskich ulic i placów. Plac Wilsona zmierza w podobnym kierunku.
Moim zdaniem wielkomiejskie życie jest atrakcją i wartością samą w sobie, nie należy się jej przeciwstawiać w imię swoiście pojmowanej estetyki czy doraźnie traktowanej ekonomii. Zabytkowe place włoskich miast tętnią życiem, są otoczone knajpami, sklepami - plamy z jedzenia na kamiennych posadzkach można ostatecznie od czasu do czasu umyć. Fascynują mnie główne place szwajcarskich miast - Zurychu czy Bazylei. Ich centra zajmują wiaty - pawilony będące połączeniem tramwajowych przystanków, barów, kawiarni, kiosków - to miejsca, w których tętni życie. Transport publiczny nie jest czymś, od czego trzeba się izolować - wręcz przeciwnie, stanowi o atrakcyjności tych placów. Same pawilony są dowodem na to, że wiata, kiosk czy bar mogą być wyrafinowanym obiektem architektonicznym o zupełnie otwartym, publicznym charakterze, znakomicie współgrającym z zielenią i otaczającymi budynkami, atrakcyjnie wyeksponowanym w nocy za pomocą przemyślanego oświetlenia.
Moje szkice na temat placu Wilsona to próba zaadaptowania wnętrza placu dla wielkomiejskiej aktywności. W północnej części placu proponuję lekkie wielofunkcyjne pawilony, koncentrujące na wzór szwajcarski życie miejskie wokół przystanków komunikacji publicznej. Ażurowe dachy lekkich pawilonów byłyby poprzerastane istniejącymi i nowo projektowanymi drzewami. Tory tramwajowe mogłyby być poprowadzone w trawnikach. Od strony kina Wisła fragment wnętrza placu byłby obniżony, pozwoliłoby to na dobre skomunikowanie przystanków metra z całym placem poprzez system przejść pod okalającą plac jezdnią. Wokół pawilonów i w obniżonej części placu proponuję bary, kawiarnie z ich ogródkami, kioski i sklepy. Pozostałe dwie ćwiartki placu to zieleń, ławki. Jej miejski charakter pozostawałby w kontraście z zielenią parku Żeromskiego. Szkic proponuje zachowanie i podkreślenie regularnego, geometrycznego charakteru placu.
Idea zbliżona jest nieco do projektu Andrzeja Kicińskiego, kładzie jednak nieco większy nacisk na miastotwórczy charakter publicznego transportu, zachowując w prawie niezmienionym przebiegu jego układ.
Niezależnie od propozycji umieszczenia na placu nowych funkcji uważam, że ograniczenie liczby banków na rzecz funkcji gastronomicznych w okalających plac domach jest konieczne dla zachowania jego społecznego i publicznego charakteru.
Moim zdaniem wielkomiejskie życie jest atrakcją i wartością samą w sobie, nie należy się jej przeciwstawiać w imię swoiście pojmowanej estetyki czy doraźnie traktowanej ekonomii. Zabytkowe place włoskich miast tętnią życiem, są otoczone knajpami, sklepami - plamy z jedzenia na kamiennych posadzkach można ostatecznie od czasu do czasu umyć. Fascynują mnie główne place szwajcarskich miast - Zurychu czy Bazylei. Ich centra zajmują wiaty - pawilony będące połączeniem tramwajowych przystanków, barów, kawiarni, kiosków - to miejsca, w których tętni życie. Transport publiczny nie jest czymś, od czego trzeba się izolować - wręcz przeciwnie, stanowi o atrakcyjności tych placów. Same pawilony są dowodem na to, że wiata, kiosk czy bar mogą być wyrafinowanym obiektem architektonicznym o zupełnie otwartym, publicznym charakterze, znakomicie współgrającym z zielenią i otaczającymi budynkami, atrakcyjnie wyeksponowanym w nocy za pomocą przemyślanego oświetlenia.
Moje szkice na temat placu Wilsona to próba zaadaptowania wnętrza placu dla wielkomiejskiej aktywności. W północnej części placu proponuję lekkie wielofunkcyjne pawilony, koncentrujące na wzór szwajcarski życie miejskie wokół przystanków komunikacji publicznej. Ażurowe dachy lekkich pawilonów byłyby poprzerastane istniejącymi i nowo projektowanymi drzewami. Tory tramwajowe mogłyby być poprowadzone w trawnikach. Od strony kina Wisła fragment wnętrza placu byłby obniżony, pozwoliłoby to na dobre skomunikowanie przystanków metra z całym placem poprzez system przejść pod okalającą plac jezdnią. Wokół pawilonów i w obniżonej części placu proponuję bary, kawiarnie z ich ogródkami, kioski i sklepy. Pozostałe dwie ćwiartki placu to zieleń, ławki. Jej miejski charakter pozostawałby w kontraście z zielenią parku Żeromskiego. Szkic proponuje zachowanie i podkreślenie regularnego, geometrycznego charakteru placu.
Idea zbliżona jest nieco do projektu Andrzeja Kicińskiego, kładzie jednak nieco większy nacisk na miastotwórczy charakter publicznego transportu, zachowując w prawie niezmienionym przebiegu jego układ.
Niezależnie od propozycji umieszczenia na placu nowych funkcji uważam, że ograniczenie liczby banków na rzecz funkcji gastronomicznych w okalających plac domach jest konieczne dla zachowania jego społecznego i publicznego charakteru.
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz