czwartek, 21 października 2010

Burzyć czy tworzyć

W odpowiedzi na artykuł Janusza Jackiewicza (dziennik Miasto - 15.10.10).

Bardzo lubię te cztery budynki na Zwycięstwa. Sygnalizują dawny początek miasta: po lewej cztery domki, po prawej wille, dalej zabudowa pierzejowa, i tak aż do centrum. Przeplatane wielkopłytową zabudową lat 60-tych i 70-tych. Koszalin przerósł Cöslin.

Biblioteka Uniwersytetu Bauhaus w Weimarze (fot. Tobias Adam)

Zobrazowany powyżej przykład pokazuje, że Weimar, 60-tysięczne miasto o silnym, XIX-wiecznym dziedzictwie potrafi zdobyć się na czytelny architektoniczny gest: „W naszym mieście stawiamy na naukę! Wszystko tutaj jest podporządkowane współczesnej kulturze wiedzy.” W Koszalinie historyczne budynki jeśli zastępuje się nowymi, to raczej nijakimi. W opisanej przez JJ sprawie kluczowa wydaje mi się nie kwestia: czy zastępować, lecz: czym zastępować?

Z artykułu, do którego się odnoszę, wynika, że na miejscu poniemieckich domków ma stanąć spory mieszkalny dom. Dawne przedmieście Koszalina, dla którego te domki były charakterystyczne, po wojnie zamieniło się w jeden z najistotniejszych węzłów w mieście (Traugutta/Zwycięstwa/4 marca). Koncentracja mieszkań i usług w węzłach komunikacyjnych jest logiczną zasadą rozwoju miast, więc kierunek opisywanych zmian należy odbierać pozytywnie. Dzisiaj rola tego węzła jest potwierdzona ekonomicznie przez najwyższą koncentrację supermarketów w mieście.

Pytanie, czy to, co otrzymamy na miejscu poniemieckich domków (wraz z przynależnym otoczeniem, może lepszym od dzisiejszych krzaków) będzie czymś więcej niż bryłą pstrokatego styropianu. Nowa zabudowa mieszkalna na tyłach niedalekiej ul. Wyspiańskiego odgradza się od swojego otoczenia murem (grelus.org/blog/2010/10/mury). Czy nowa zabudowa na Zwycięstwa zdoła nadać lepszy ton przyszłemu centrum dzielnicowemu wschodniego Koszalina, czy też będziemy musieli czekać 20 lat na zastąpienie supermarketowych stodół czymś ambitniejszym, by tak jak kiedyś móc jechać główną ulicą naszego miasta bez odwracania wzroku? Czy na miejscu zburzonego potrafimy stworzyć?

3 komentarze:

  1. Wizualka co ma w tym miejscu stanąć - ot modernistyczny klotzek http://img145.imageshack.us/img145/7315/xx2rr.jpg (trapezowy wyperdek przypomina halę c,nie?) http://img242.imageshack.us/img242/2756/xx1f.jpg

    OdpowiedzUsuń
  2. To operacja na żywym organizmie,wydaje mi się że istotą istnienia jest funkcja.Forma najczęściej podlega krytyce,krytyka podlega gustom,gusta są różne. W momencie kiedy koszaliński rynek nieruchomości nasyci się styropianem, deweloperzy zorientują się że będą musieli zaproponować atrakcyjniejsze rozwiązania (nie tylko parking, ale również place zabaw,miejsca 'zielone',elementy pozwalające na utożsamianie się z miejscem zamieszkania). Będą to traktować jako atrybut swojej inwestycji. Czekam na to.. może się mylę

    OdpowiedzUsuń
  3. to jest dobre pytanie: czy czekac na "niewidzialna reke" wolnego rynku, ktora ureguluje jakosc oferowanych uslug. Tez sobie je stawiam i przyklad coraz bogatszej i bardziej roznorodnej Warszawy pozwala miec nadzieje ze to dziala. Pytanie 2: w jak dlugim okresie czasu i jakim kosztem takich rynkowych 'eksperymentow'? Pytanie 3: Moze bylibysmy skuteczniejsci gdybysmy wspomogli wolny rynek sprawniejsza samoorganizacja w zakresie krytyki architektonicznej. Tu przede wszystkim pytanie - gdzie jest koszalinski SARP? by organizowac dyskusje, debaty, wystawy, targi, wyklady, projekcje - promujace szerokopojeta dobra architekture i budownictwo. Im dluzej bedziemy spac, tym odleglejsza bedziemy prowincja Polski i Europy. Niestety raczej tylko w tym negatywnym sensie, patrzac na bajkowe inwestycje typu jowisz, hosso, czy kosmos..

    OdpowiedzUsuń