piątek, 30 października 2009

pokonkursie


Dobiega końca wystawa prac po konkursie na "Zagospodarowanie Rynku wraz z opracowaniem.. parkingu..." . Dziękuję Jarkowi Jankowskiemu za przypomnienie o podzieleniu się swoim zdaniem na temat. Dziękuję Piotrowi Pawłowskiemu, ktory tydzień temu zmobilizował mnie do zwerbalizowania swoich przemyśleń. Oto one w pigułce:

- założenia konkursowe:
Podaż samochodów rośnie wraz z podażą parkingów. Wizja władz dotycząca stworzenia centrum wypełnionego przyjaznymi pieszym przestrzeniami jest sprzeczna z polityką sprzyjania ruchowi samochodowemu. Miasta większe (np. Kraków) a także podobne wielkością do Koszalina, np. Świdnica, Horsens (Dania), Leuven (Belgia), Groningen (Holandia), Schwedt (Niemcy) zadbały o rozproszenie ruchu samochodowego dookoła ich centrów oraz o znaczące zastąpienie go bardziej przyjaznymi środkami transportu . Dzisiaj te właśnie centra tętnią życiem mocniej niż inne "łatwiej dostępne" miejsca.

- projekt konkursowy:
Kryterium ekonomiczne zastosowane w ocenie konkursu może nas sporo kosztować na etapie realizacji i po nim... powinniśmy przed etapem budowy dokładnie stwierdzić ile i jakich funkcji na rynku chcemy by rzeczywiście przemieniły dzisiejszy "plac bezczynności" w plac tętniący życiem. Jakie organizacje społeczne będą odpowiedzialne za animowanie na nim wydarzeń? Spróbujmy wspólnie dojść do odpowiedzi na pytanie co będzie tworzyć jakosć miejsca? jeden, dziesięć, trzydzieści procent zieleni? jakiej zieleni? . Tylko trawa i bratki, czy jeszcze "syfiące" lipy, lokalne brzozy, czy reprezentacyjne platany? fontanna - taka jak wcześniej, czy bardziej "metafizyczna", dotleniająca powietrze tak jak fantastyczny "Dotleniacz" Joanny Rajkowskiej w Warszawie. Jakie materiały chcielibyśmy mieć na rynku? Tylko zimny beton, czy może też ciepłe drewno kojarzące Rynek z niedalekim Morzem. Pamiętajmy że diabeł tkwi w szczegółach, które nie mogą być rozwiązane przez nie wiadomo kogo. Bo dzisiaj nie wiadomo kto ma odpowiadać za ostateczny projekt rynku, którym potem WSZYSCY będziemy żyć.

- epilog:
Nawet jeśli zrobimy parking, ale tnąc na wszystkich możliwych kosztach, zbudujemy sobie problem - bo ani nie będzie przyjemnie po nim chodzić kilkadziesiąt metrów do klatek schodowych (minimalne wysokości sufitów, las słupów) , ani nie będzie miło pachnieć na Rynku, nie mówiąc o powstających w dojazdowych uliczkach korkach np. przed i po koncercie na nowej scenie. Kiedy po 15 latach wszystkim znudzą się samochody, zaczną królować rowery i autobusy (tak jak w sąsiednich Niemczech, Danii, Szwecji i Finlandii), my będziemy mieli podziemny barak, którego ani na dyskotekę, ani na bibliotekę, ani na kawiarnię. no może na zawsze przydatne miejskie archiwum . ... Należy dołożyć starań i czasu by nasze WSPÓLNE pieniądze wydać na cel gwarantujący i generujący długotrwałą jakość.

Faworyzowane rozwiązania estetytczne, poprzez swoje wzmacnianie hierarchicznych podziałów społecznych budzą nienajlepsze skojarzenia.

Na łopatki rozłożyli mnie HaeSi. Kiedyś chyba śniło mi się, żeby w południowo-wschodnim rogu postawić nadajnik wysokości 101 metrów (zrównałby się z Górą Chełmską), którego sygnały byłoby widać znad morza. Koszalińskie wydarzenia mogłyby w ten bezpośredni sposób przyciągać turystów z plaży do miasta..

2 komentarze:

  1. A o zmniejszeniu przewymarowanego rynku postawieniem niskiego pawilonu, to co sądzisz? Z resztą się absolutnie z Tobą zgadzam, wygląda to, jakbyś te słowa z ust mi wyjął :)Jako miasto zajmujemy się problemem nie od tej strony co trzeba, niestety.

    OdpowiedzUsuń
  2. Projekt nad krótym obecnie pracuję (niestety przy braku profesjonalnej wprawy to trwa) staram się wytworzyć poczucie miejsca poprzez działanie na pograniczu architektury i przestrzeni miejskiej. Ni to budynek, ni to posadzka, ni to instalacja, ni to pawilon. Taka przestrzeń wolności może z zastrzykiem naszego pomorskiego krajobrazu.

    OdpowiedzUsuń